Całkiem słusznie kiedyś ktoś powiedział,że na pustyni jesteśmy warci tyle,ile nasze bóstwa.Tam wszystko liczy się i mierzy inaczej.Tam inną wagę i inną cenę ma kropla wody, odrobina cienia,a zwłaszcza spotkany człowiek. Pustynna przestrzeń budzi raczej obawy niż nadzieje,dlatego z reguły idą na nią ludzie, którzy iść muszą: pustynia jest dla nich warunkiem przejścia, a nie celem dojścia.Jak dla Izraelitów był to ważny (nie tylko z topograficznych względów) etap wędrówki do Ziemi Obiecanej, tak dla człowieka zakochanego w Bogu lub poszukującego Boga istotne znaczenie ma doświadczenie specyficznej, adwentowej pustyni. Jednym z tych, których miłość do Boga zaprowadziła na pustynię, był Jan Chrzciciel. Chrystus dał o nim piękne świadectwo, zwracając uwagę, że to właśnie On jest tym, o którym napisano: „Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę”. Nieprzypadkowo to przygotowanie dróg nazwano ich prostowaniem. Prostować bowiem, to skrócić drogę do Boga, do drugiego Człowieka,ale także do samego siebie.