Czy ktoś w Polsce nie zna świętego Mikołaja? Choć może wydawać się to absurdem, odpowiedź brzmi twierdząco. Coraz więcej osób, a wśród naszych milusińskich chyba nawet większość nie wie, kim naprawdę był ten, który 6 grudnia każdego roku obdarowuje prezentami. W dzisiejszych czasach święty Mikołaj jest kojarzony z rubasznym czerwononosym krasnalem z zimnej Laponii. Jego czerwone wdzianko i takaż charakterystyczna czapka w ogóle nie kojarzą się z godnością biskupią. Zamiast pastorału, w ręku dzierży worek pełen podarunków i łakoci. Komercjalizacja i poganizacja życia stworzyły taki właśnie obraz jednego z najpopularniejszych i najbardziej czczonych niegdyś świętych. Nie jest to jednak obraz prawdziwy. W kalendarzu liturgicznym wspominaliśmy go 6 grudnia. Podania o jego życiu podkreślają, iż był wymodlonym dzieckiem bardzo bogatych rodziców. Po ich śmierci – jako gorliwy kapłan, który nie tylko zgłębiał Słowo Boże, ale wprowadzał je w życie – majątek rozdawał ubogim i potrzebującym. Pomagał dyskretnie i nie oczekiwał wdzięczności. Wręcz się przed nią wzbraniał! Jak podają legendy – mało komu udawało się go „złapać na gorącym uczynku”. To św. Mikołaj z Myry, biskup – na licznych wizerunkach przedstawiany z symbolami tego urzędu. Chyba nie ma drugiego świętego, którego postać byłaby od ponad 1700 lat tak bardzo obecna w naszej rzeczywistości. Ale czy to nadal ten sam.