Mamy swoje problemy, z którymi borykając się, dzielimy się ze swoimi bliskimi, lub sami próbujemy je jakoś rozwiązać. To nasze krzyże, które nosimy, czasami krótko, czasami przez całe życie. Ale też musimy sami sobie uświadomić, że owe krzyże to nasza łączność z Chrystusem. Dzieląc się swoimi problemami – krzyżami, mamy możliwość łączności z Panem, by z jednej strony prosić o rozwiązanie, zaś z drugiej strony ulżyć Chrystusowi w ciągłym noszeniu przez Niego naszych krzyży. To właśnie otwartość na miłość i obecność Chrystusa w naszym życiu. Bo być dobrym chrześcijaninem to znaczy być uczniem Jezusa, który stawia swojego Mistrza na pierwszym miejscu i otwiera się na przyjęcie krzyża, nie wymyślonego przez siebie, ale krzyża, który spada niezależnie od człowieka. Właśnie w dzisiejszej Ewangelii, Jezus Chrystus wskazuje nam drogę, która prowadzi do „osiągnięcia mądrości serca”, pokoju oraz zbawienia. On sam mówi nam, że jest to droga krzyża. Jego słowa są tu jasne; „kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk14,27). „Dźwigać krzyż idąc za Jezusem” oznacza być gotowym do wszelkich poświęceń z miłości do Niego. Oznacza także nie przekładanie niczego ponad Niego, nawet osób najdroższych, nawet własnego życia. To zrozumiale, że przylgnięcie do Chrystusa to trudny wybór. Jednakże warto bo wprawdzie droga Chrystusowa nie jest łatwa, ale w konsekwencji opłacalna.