Niedzielna Ewangelia podpowiada nam ważne wskazanie Chrystusa: Zadbaj o swoje zbawienie! Przecież nie możesz poprzestać na minimalizmie! Współczesny świat nie sprzyja wybieraniu trudnych rozwiązań. Jakże wiele osób mówi: „Ja nic złego nie robię: nikogo nie zabiłem, nic nie ukradłem. Nie mam wielkich grzechów! Cóż mogę jeszcze uczynić?”.Ludzkość od początku dziejów świata znała system kar i nagród. Rozmaite kodeksy karne przyczyniały się do zaprowadzenia porządku w państwach. Doświadczenia, które na nas spadają, dopuszcza Ojciec Niebieski. Nie są one karą za grzechy, ale mają na celu przypomnieć nam właściwy kierunek drogi – niebo. Ktoś powiedziałby: „Co to za ojciec, który krzywdzi swoje dzieci?”. To pytanie ludzie zadawali sobie również wiele wieków temu, widząc smutek z bolesnych doświadczeń. Patrzyli oni jednak na cierpienie z punktu widzenia życia ziemskiego, widząc w nim tylko krzywdę. Autor Listu do Hebrajczyków pisze, że „ tego Pan miłuje, kogo karze”. Bóg chciałby, abyśmy żyli wiecznie w niebie, dlatego dopuszcza różne doświadczenia, by przyniosły w duszach obfite owoce, kierując nasze oczy ku niebu. I mnie często trudno jest spojrzeć w niebo, widząc ból i cierpienie innych. To właśnie ludzie doświadczeni cierpieniem uczą nas takiego patrzenia. Jeszcze kilka lat temu polskie gazety rozpisywały się o sparaliżowanym Januszu Świtaju, który domagał się eutanazji. Jednak za jakiś czas media zamilkły. Nie pisały już o tym, że pan Janusz spotkał ludzi, którzy opowiedzieli mu o Bogu. Nikt nie wspominał o fundacji, którą założył, o planach, a przede wszystkim o jego głębokiej wierze. Gdyby jednak wcześniej ktoś wywiózł go za granicę i pomógł w samobójstwie, umierałby z przeświadczeniem, że kończy z sobą na zawsze. Teraz jednak, mimo cierpienia i ograniczeń, żyje nadzieją nieba.