Na współczesnej mapie Europy Fatima jest miejscem niezwykłym. Zawiera w sobie prostotę i emanuje pięknem współczującej miłości Boga. To, co najbardziej mnie pociąga w tym sanktuarium, to przesłanie nadziei. Nawet gdybym przez grzech odszedł od Boga, stoi za mną modlitewna obecność Maryi i Kościoła. Kto był w Fatmie, ten wie, jak wielką prostotą emanuje to święte miejsce. Zapewne to zasługa tych, którzy mądrze usunęli wszelkie zbędne ozdobniki i stragany, które okalały bazylikę i miejsce objawień. W miejsce niepotrzebnych dodatków wpisana jest czysta przestrzeń, zakończona nowoczesnym i bardzo gustownym kościołem, który stoi od niedawna na przeciwległej stronie placu. Pośrodku, obok wielkiego starego dębu, umieszczona jest niewielka kapliczka wskazująca na miejsce objawień. Jest ołtarz i postać Maryi, która towarzyszy każdej liturgii. Jednym słowem, twórcom architektury fatimskiego sanktuarium udało się stworzyć przestrzeń sakralną zbliżającą do samego źródła doświadczenia wiary ożywionego przez objawienia Matki Bożej. Nic nie zniekształca prostoty i żywej ekspresji obrazu, który nosimy w sobie po przeczytaniu historii spotkania pastuszków z Królową Nieba. Nie jest to jednak miejsce surowe. Gdy próbuję zrozumieć Fatimę, odwołując się nie tylko do tekstów opisujących przebieg zdarzeń, orędzia i wspomnienia widzących, ale także do aktualnego przeżycia pielgrzyma, który udaje się do Portugalii, narzuca mi się porównanie z pielgrzymką do innego miejsca na mapie współczesnej odnowy życia duchowego Europy. Prostota Fatimy wywołuje we mnie podobne wrażenie do tego, którego doświadczam, będąc w Taizé. Oba te miejsca łączy piękno modlitwy, właściwa proporcja słów, śpiewu i symboli liturgicznych. Nie narzuca się ciężkością dogmatycznych treści, które przecież orędzia fatimskie zawierają, ale niejako stara się wprowadzać w tajemnicę wiary w ten sam sposób, w jaki uczyniła to Matka Boża wobec pastuszków.