Każdy z nas już tego doznał. Większy posłuch, szacunek i poważanie znajduje się wśród tych, z którymi nie przebywa się na  co dzień. Człowiek wygłaszający prawdy pośród „swoich” nierzadko jest traktowany w sposób uwłaczający, wręcz prześmiewczy. Wygłaszając zaś te same prawdy pośród innych, widzi reakcje diametralnie inne. By móc odczuć te zależności, wystarczy zastanowić się nad poważnymi następstwami odrzucenia Słowa Bożego i nad koniecznością przyjęcia go nawet wówczas, gdy głoszą je posłańcy prości i skromni. W historii ludzkości niejednokrotnie natykamy się na przykłady, kiedy posłani przez Boga prorocy napominają i nauczają, a ludzie jednak pozostają oporni, co zatwardza ich serca i czyni je nieczułymi na jakiekolwiek wezwania. Prorok Ezechiel otrzymał od Boga dar prorokowania, ale i tak spotykał się z wielkim niedowiarstwem. Otrzymał radę od Pana: «To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg. A oni czy będą słuchać, czy też zaprzestaną – są bowiem ludem opornym – przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich. » (Ez 2,4-5). Św. Paweł po wydarzeniach damasceńskich, mimo iż otrzymał dar głoszenia Chrystusa, postrzegany był w dalszym ciągu jako prześladowca chrześcijan. Dopiero Jego ciężka, wytrwała praca poparta głoszeniem Słowa Bożego powoli odmieniła zapatrywania innych na Niego i na to, co głosił. Ale i tutaj Pan wspomagał zarówno samego Pawła, jak i Jego otoczenie. Widząc rozterki Pawła, powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali.» (2 Kor 12,9) Na koniec Ewangelia opisująca zdarzenie w Nazarecie, gdy Pan Jezus przyszedł do synagogi nauczać. Żyjąc od dzieciństwa w Nazarecie, przez trzydzieści lat nie wyróżniał się w swoim otoczeniu. Zarozumiali Nazaretańczycy nie mogli zrozumieć. że ktoś podobny do nich, wzrastający zwyczajnie wśród nich i wykonujący skromny zawód może być prorokiem, Mesjaszem, Synem Bożym.