Świątynia to miejsce święte nie samo z siebie, ale jako uświęcone obecnością Świętego – samego Boga. W tym sensie każdy poświęcony kościół jest świątynią, choć określenie to wychodzi z użycia; stosujemy je najwyżej do najbardziej znaczących przybytków, określanych także jako sanktuaria. Gdy Pismo Święte mówi o świątyni, chodzi przeważnie o najważniejsze miejsce żydowskiego kultu – przybytek w Jerozolimie. Świątynia jest miejscem szczególnym, przestrzenią, w której przenikają się dwa porządki: nadprzyrodzony i ludzki. Przecież wychodząc z kościoła, nie przekraczamy granicy dwóch odrębnych, niemających ze sobą nic wspólnego światów. Czas poświęcony na obecność w świątyni pozwala nam odnajdywać Boga poza jej murami: w świecie, w drugim człowieku, we własnym sercu. Papież w czasie jednej ze swych audiencji generalnych (17.11.1965) mówił: „W kościele jest Obecność, kościół pełen jest Bożej obecności. To jest właśnie tajemnica starodawnej świątyni jerozolimskiej, ziemskie przemieszkiwanie Boga nieba i ziemi. Tajemnica, która została nam odsłonięta, jeszcze głębsza się nam staje przez obecność sakramentalną Chrystusa w Eucharystii i przez obecność inną, cichą, ale nie bez wyraźnego odniesienia do obecności Chrystusowej i Bożej, obecność grobu męczennika albo jego relikwii, która w liturgii naszej wymagana jest dla konsekracji kościoła”. Każdy z nas wnosi coś do świątyni. A kto wnosi najwięcej? W odpowiedzi zawarty jest pewien paradoks, bowiem wiele wnoszą do świątyni ci, którzy umieją przebywać na zewnątrz świątyni, to znaczy potrafią konsekwentnie i rygorystycznie zachowywać się w sposób chrześcijański, zgodnie z wyznawaną żywą i świadomą wiarą, nie wstydzą się symboli religijnych, a także mają odwagę wystąpić w obronie sprawiedliwości, wolności, w obronie każdego człowieka, którego godność i elementarne prawa zostały podeptane. Przez tę umiejętność „bycia na zewnątrz” wnosi się do świątyni najwięcej. Znany pisarz chrześcijański A. Pronzato uważa, że gdybyśmy o tym zapomnieli, musimy prosić „Pana, by posadzka świątyni zaczęła parzyć nam stopy”. Rewolucja francuska usiłowała zniszczyć chrześcijaństwo w kraju nazywanym córką Kościoła. Zdecydowany opór tym działaniom stawiła Bretania. Do pewnej wioski bretońskiej przybył delegat rewolucyjnego rządu i oświadczył wójtowi: „Zburzymy wasz kościół, aby odtąd nic nie przypominało wam Boga”. Wójt, prosty chłop, odparł: „Gwiazdy na niebie będziecie nam jednak musieli zostawić, a widać je bardziej niż wieżę kościoła. Jeśli stracimy kościół, będą nam o istnieniu Boga mówić gwiazdy”. Podobnie myślał duchowy przywódca Hindusów. Religijna postawa Mahatmy Gandhiego wyrażała się w pokorze, życiu skromnym, przepełnionym duchem poświęcenia. Praktykował tradycyjne formy pobożności. Mówił: „Nie wszyscy są filozofami, ludzie potrzebują w religii elementu widzialnego, czegoś, co daje się dotknąć, przed czym można uklęknąć; książek, budowli. Nie traktujcie świątyń bóstw jako przybytków bałwochwalstwa. Zbliżajcie się do nich z wiarą, to oczyści wasze dusze. Świątynie są mostami pomiędzy niewidzianym i niedającym się określić Bogiem, a nami, małymi kroplami w Nieskończonym Oceanie”. Warto więc dziś posłuchać kilku świadectw dotyczących roli świątyni w życiu człowieka:

•„Dla mnie świątynia jest miejscem, w którym czuję się bezpieczna. Cisza, która tu panuje, niesie ze sobą jakiś spokój. Wchodzę do kościoła, aby się uspokoić, zamyślić, poszukać odpowiedzi na wiele pytań” (studentka pedagogiki, lat 23).
•„Przychodzę do Kościoła, aby się pomodlić i zapomnieć o troskach dnia codziennego. Taka chwila oderwania od prozy życia jest potrzebna, aby człowiek mógł normalnie żyć. W świątyni szukam odpoczynku i rady” (inżynier, lat 36).
•„Świątynia to miejsce, w którym zaczyna się życie i niejako kończy. Zaczyna chrztem, a kończy pogrzebem. Dla mnie kościół jest miejscem, w którym myślę o przemijaniu i sensie życia. Pomaga to w dokonywaniu lepszych wyborów” (emerytka, lat 67).
•„Kościół to miejsce, w którym mieszka Bóg, a ja mogę się z Nim spotkać. Kościół jest piękny i tajemniczy. Lubię w nim być, bo czuję coś niezwykłego, jakbym była w baśni. Klękam i proszę Pana Jezusa, aby mi pomagał” (uczennica, lat 11).
•„Kościół jest to takie coś dużego. Można tam wejść i spotkać Pana Boga. Mama mi mówiła, że gdy bardzo się chce, to w kościele można długo być i się nawet tego nie czuje. Szybko mija czas” (przedszkolak, lat 5).
A czym dla ciebie jest świątynia?

Red.