Święty Paweł Apostoł naucza, że miłość jest największa. Potwierdzeniem tej prawdy stanowi nauka Jezusa, który niejednokrotnie przypomina o konieczności życia miłością każdego dnia. Mieszkańcom Nazaretu trudno było zaakceptować przytoczone przez Jezusa przykłady miłości Boga wobec ludzi. Jak można zrozumieć historię pogańskiej wdowy, do której został posłany prorok Eliasz czy uzdrowionego z trądu Syryjczyka Naamana? Oba przykłady dotyczyły przecież osób z narodów obcych bądź wrogich wobec Izraela. W ten sposób Jezus naucza, że miłość Boża skierowana jest do wszystkich ludzi, a nie tylko do narodu wybranego. Kiedy mówimy o kimś, że jest pobożny, to zwykle dotykamy zewnętrznych form jego religijności. Tego, że chodzi w niedzielę do kościoła, uczestniczy w nabożeństwach, przestrzega przykazań, modli się rano i wieczorem, może także przed posiłkami, odmawia różaniec. Tak więc ludzie pobożni przez swoje „pobożne czyny” wypełniają obowiązki religijne i zapełniają kościoły. To są sprawy zewnętrzne i jeśli ktoś poprzestaje tylko na nich, to taki człowiek drażni, jest nieautentyczny. Także i my, słusznie, nie lubimy takiej czysto zewnętrznej pobożności, bo brak w niej ducha. Pobożność jest zewnętrznym ukazaniem naszej relacji z Bogiem. Jeśli nie ma jednak wewnętrznej wspólnoty, to wszelkie zewnętrzne działanie staje się kłamstwem, a my sami – „heretykami czynów”. Do królestwa Ojca prowadzą nas nie „czyny pobożne”, ale czyny chrześcijańskiej miłości i dobroci. Wszystkie one są zwykłe i proste, potrafi je wypełnić każdy człowiek. Nie chodzi tu o nadzwyczajne dzieła, lecz o zwykłą pomoc okazywaną tym, którzy jej potrzebują na co dzień. Czyny miłości i dobroci są wieczne i będą miarą w sądzeniu wszystkich ludzi. Carlo Carretto w „Listach z pustyni” umieścił fragment pt. „Będziecie sądzeni z waszej miłości”. Opowiada w nim o wydarzeniu, jakie przeżył na Saharze pod wielkim kamieniem pomiędzy Tit i Silet. „Nie chcę się już oszukiwać, nie mogę się już więcej oszukiwać. Rzeczywistość jest taka, iż ze strachu przed chłodem nocy nie byłem zdolny dać swego koca staremu Kada. Rzeczywistość ta oznacza, że kocham bardziej własną skórę niż skórę mojego brata…”. To przeżycie – sen – wstrząsnęło nim: „oparłem się miłości, nie potrafiłem odpowiedzieć na jej wezwanie”. „Jaką ma wartość dobre odmawianie brewiarza, uczestniczenie we Mszy Świętej, skoro nie akceptuje się miłości?”. I podsumowuje: „Będziecie sądzeni z waszej miłości” . Nasze czyny miłości spełniają się na co dzień. Syn Boży przez wcielenie swoje zjednoczył się z każdym człowiekiem, stał się naszym Bratem. Przez odkupienie natomiast ogarnął wszystkich ludzi swą nieskończoną miłością. Dlatego obdarowując dobrem bliźnich, którzy są znakiem obecności Chrystusa, czynimy to również Jemu. W bliźnim, w bracie, z którym żyję, mogę spotkać Pana, mogę miłować Pana, mogę Panu służyć. To rzeczywiście wielka szansa! Jest to również wielkie ryzyko. Mogę się minąć z Chrystusem, który przechodzi obok mnie w drugim człowieku, zapominając o „czynach miłości, a skupiając się jedynie na „czynach pobożności”.

Red.