– Szopki nie będzie- zdecydowała jednoosobowa rada starszych, czyli Elżbieta. Druga cześć rady była ciągle poza domem.

– Ale mamo, święta bez szopki, no co ty? – dzieci były zawiedzione – Tato poskleja Józefa, zobaczysz.

– Nie. Tato wróci późno, zmęczony. Nie będzie miał ani sił, ani ochoty zajmować się sklejaniem figurek.

Stawianie szopki miało już w ich domu swoją tradycję. Były to radosne chwile, kiedy Ela  umieszczała figurki w grocie, a jej mąż siadał z dziećmi przy szopce i opowiadał im o Bożym narodzeniu, a dzieci nie przestawały zadawać pytań o pasterzy, o króli. Jednak najbardziej upodobały sobie opowieści o św. Józefie.  Nawet kiedy dorosły czekały na szopkowe opowieści taty.


Tymczasem Józef leżał rozbity, a obok niego jeszcze kilka innych figurek. Niestety Elżbieta schodząc ze schodów upuściła ciężkie pudło. Była rozdrażniona, a zmęczenie potęgowało to uczucie. Próbowała odganiać złe myśli, ale „stary człowiek”, którego niedawno zostawiła w konfesjonale zaczął podszeptywać:

rafael_flores_-_the_holy_family_-_google_art_project– Oczywiście wszystko muszę robić sama. Sprzątanie, gotowanie, dzieci… A Rafał sp
okojnie siedzi w pracy i nawet do głowy mu nie przyjdzie, żeby chociaż przed świętami wrócić wcześniej.

Ela wiedziała, że jeżeli natychmiast nie odpędzi rosnącego zdenerwowania na męża, to ostatecznie, po jego powrocie, nastąpi wybuch negatywnych uczuć. Tak było przed jej nawróceniem. Rafał pracował bardzo
intensywnie. Mieli do spłacenia spory kredyt, dzieci generowały duże wydatki. Wymagało to jego pracy na kilku etatach. Oczywiście rozumiała tę potrzebę i była wdzięczna mężowi za jego ciężką pracę. Jednak codzienne czekanie, monotonne prace domowe, samotne wychowywanie dzieci sprawiały, że początkowe pełne tęsknoty oczekiwanie na powrót męża przeradzało się w oczekiwanie pełne goryczy i wyrzutu.

Elżbieta próbowała opanować narastające wzburzenie i gniew kierując myśli ku innemu oczekiwaniu. Oczekiwaniu na Maleńkiego Zbawcę, który przynosi nadzieję. Nadzieję na spokojniejsze życie, na więcej chwil spędzanych wspólnie, na jedność w rodzinie, na miłość cierpliwą…
Wzięła do ręki różaniec. Tajemnice światła. Chrzest, Kana, Nawrócenie…

Zmęczona zasnęła. Nagle doleciały do jej świadomości słowa:

– Józef ciężko pracował, był odpowiedzialny za los swojej rodziny. Nie narzekał na swój los, nie pytał jak da sobie ze wszystkim rady, tylko po męsku zakasał rękawy i ciężko pracował. Wolę Bożą traktował nie jak ciężar, ale jak misję bojową.

Kiedy otworzyła oczy zobaczyła Rafała z synem na kolanach przy ustawionej szopce, w której wciąż brakowało Józefa. Przyszło jej na myśl, że w tym roku figurkę Józefa zastąpi zdjęciem męża. Świętym Józefem ich rodziny.

Rut