Przyzwyczajenie często zamyka serce, oczy, uszy na głos Boży. Tymczasem psalmista zachęca nas „Słysząc głos Pana, serc nie zatwardzajcie”. Cóż, kiedy. Przyzwyczailiśmy się do dobra, więc tak trudno usłyszeć z naszych ust słowo: dziękuję. To normalne że żyjemy, że jesteśmy zdrowy, że mamy pracę, że jest chleb na stole… Nie dziękujemy Bogu i nie dziękujemy ludziom. Czujemy się samowystarczalni i niezależni! Czasem tylko czujmy dziwny niepokój wewnętrzny, gdy nagle obok nas ktoś zachoruje, ktoś umiera, traci pracę…Przyzwyczaiłem się i do zła. Więc zło nie robi na mnie wrażenia, wulgarność nie drażni moich uszu, wiele zła znajdujemy w naszych chrześcijańskich rozmowach nawet usprawiedliwienie. Mamy różne kodeksy zasad i norm moralnych w zależności od partnera rozmowy. Innym językiem mówimy. Czy jednak ja, grzeszny i słaby, mogę upominać? Tak! Mogę i muszę w imię chrześcijańskiej odpowiedzialności za zbawienie bliźniego! Zawsze jednak pamiętając słowa Apostoła: „Bracia, nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością”!