„W Jezusie Chrystusie Bóg nie tylko mówi do człowieka – Bóg szuka człowieka. Wcielenie Syna Bożego świadczy o tym, że Bóg szuka człowieka” – napisał Jan Paweł II w «Tertio millennio adveniente» (nr 7). Kiedy pobożny pielgrzym, przybywający z różnych zakątków ziemi, dotrze do Beth–lechem, do „Domu Chleba”, miejsca naznaczonego błogosławieństwem Stwórcy, by odszukać Grotę Narodzenia Jezusa – chyba nie podziela, przytoczonego z papieskiego wezwania do refleksji nad Jubileuszem Roku 2000, przekonania, że Bóg go szukał, czy ciągle jeszcze szuka. Zawsze dominuje raczej satysfakcja i świadomość, że ja, człowiek pobożny i wierzący, gdy tylko dowiedziałem się o miłości Boga, posyłającego swego Syna na nasz, ludzki świat szukałem Go – i tu, w Betlejem, znalazłem! A nawet jeśli nie jestem pobożny, odwiedzam sławne miejsce, nawet kulturowo ubogacające mnie! Tymczasem Bóg – od początku uświadomionej już pierwszym rodzicom powagi tragedii i rozdarcia – zaraz wyruszył na poszukiwanie – podobnie, jak pasterz poszukuje zgubionej owcy (Łk 15,1–7). Ile trzeba miłości, by zacząć szukać, by jako pierwszy wykazać inicjatywę działania! Ile troski, mimo że wszystko dokonywało się w atmosferze nieposłuszeństwa! Ponad wszystkimi trudnościami unosi się zawsze fundamentalne stwierdzenie, że Stwórca, Dawca życia i wszelkiego tchnienia, ma prawo do swoich umiłowanych stworzeń.