Życie jest frustrujące, gdy nie jest życiem dla innych, a życiem tylko dla siebie. Rządca, który naraził się swemu panu, jest w sytuacji beznadziejnej. Złe administrowanie majątkiem doprowadziło właściciela do decyzji o usunięciu go z zarządzania. Przerażony zastanawia się, co uczynić. Wpada na genialny pomysł. Przywołuje dłużników swego pana i zmienia wysokość długów z korzyścią dla nich. Zapewne, by ukryć ten postępek i nie wzbudzać podejrzeń swego pana, eliminuje każdemu tylko część długu. Darowanie całości mogłoby się wydać. Ale pan i tak się o wszystkim dowiedział i, ku zaskoczeniu ordynata, pochwalił go! Życie jest prawdziwym majątkiem, który łatwo przychodzi nam marnować. Zmarnować życie to nie tyle uczynić coś złego. Marnowanie zaczyna się już wtedy, gdy nie czynię nic dobrego dla kogoś drugiego. Ów starożytny menedżer dopiero w ostatnim dniu pracy zdobył się na uczynienie czegoś dobrego dla innych. Życie jest frustrujące, gdy nie jest życiem dla innych, a życiem tylko dla siebie. Takie życie czyni mnie kimś pustym, kurczącym się jedynie do biologii, ograniczonym do chemicznych procesów organizmu. By zbliżyć się do niezwykłości Boga, trzeba przekroczyć granice tego, co zwykłe. Zawsze można uczynić coś dobrego dla kogoś obok nas, nawet używając „niegodziwej mamony”.  Życie jest majątkiem, ale tylko wtedy procentuje, gdy je rozdajemy z miłością tym, którzy są wokół nas.