Zajmować ostatnie miejsce i zapraszać ostatnich z ludzi nie mieści się w duchu tego świata. Istnieje różnica między zaniżaniem swej wartości a uniżaniem siebie. Pierwsze jest pretensją pychy, która celowo i demonstracyjnie zaniża swą wartość, by inni temu zaprzeczyli. Jest to mechanizm nastawiony na wymuszenie komplementów i pochwał. Uniżanie zaś siebie jest cechą pokory, która szuka prawdziwej miary siebie. Dlaczego najbardziej potrzeba nam pokory, a nie bojaźni Bożej, wstrzemięźliwości, zdolności do dawania jałmużny, miłości albo nawet wiary? Ponieważ bez pokory żadna cnota się nie utrzyma. Kiedy św. Antoni otrzymał wizję wszystkich zasadzek szatańskich, jakie czekają człowieka dążącego ku Bogu, przeraził się i zapytał Boga: „któż się przedostanie?”. W odpowiedzi usłyszał: „pokora!”. Uniżenie pokory jest potęgą, której żadne zło i żaden zły duch nie jest w stanie naruszyć. Pokora nie zaczyna się od wielkich wyrzeczeń, tylko od najmniejszych kroków. O tym mówi dziś Jezus: wystarczy, że pośród innych ludzi nie szukasz pierwszego miejsca; że nie uważasz, że na wszystkim się znasz; że w zwykłej rozmowie nie usiłujesz być oryginalny i nieomylny, chwaląc się swą elokwencją i erudycją. Jedną z cech pychy jest wyróżnianie się, objawiające się w manifestowaniu siebie jako kogoś wyjątkowego, wybitnego i znającego się na wszystkim. Nie zajmować pierwszego miejsca nie oznacza bowiem jedynie poszukiwania ostatniego krzesła na wspólnych spotkaniach, ale mieści się w tym również rezygnacja z forsowania własnej racji i dążenia do imponowania innym.