Słowa niedzielnej Ewangelii w pierwszej chwili szokują nas. Pan Jezus wyjaśnia, wprost, że przyszedł rzucić ogień na ziemię, mówi także, że nie przyszedł po to, by dać ziemi pokój, lecz rozłam. Trudne to dla nas do przyjęcia i zrozumienia. Ogień i rozłam. Żywioł ognia budzi w nas lęk i przerażenie. Znamy jego niszczycielską moc. Zostawia zgliszcza i popioły. Rozłam budzi także negatywne skojarzenia. Wiemy jednak, że nie o taki ogień tu chodzi.Nauka Kościoła wyjaśnia nam, że ten „ogień” jest zapowiedzią ofiary Chrystusa na krzyżu. To „ogień” miłości, który ma zapalić i oczyścić nasze serca. A pokój, pokój wewnętrzny – dar od Pana Jezusa dla Jego uczniów, jako znak zgody między człowiekiem a Bogiem ten dar nie został nam cofnięty. Jest on znakiem naszego przylgnięcia do woli Boga, jednak nie uwalnia on nas od walki, od sprzeciwiania się wszystkiemu, co w naszym własnym wnętrzu – jak namiętności, pokusy, grzechy – lub w naszym środowisku, sprzeciwia się woli Boga albo zagraża wierze i wypełnianiu Bożych przykazań. Święty Paweł, w drugim czytaniu, kieruje dzisiaj nasze spojrzenie na Pana Jezusa, będącego dla nas wzorem, który mamy w ciągu naszego życia naśladować. Pan Jezus, aby wypełnić wolę Ojca „przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę”. Jego życie na ziemi wyznacza kierunek naszego życia i działania: służyć Bogu i sprzeciwiać się wszystkiemu, co może nas odciągać od całkowitej wierności względem Boga. Zadaniem naszym, zadaniem każdego, kto chce być uczniem Pana Jezusa, jest budowa domu, czyli wspólnoty opartej na miłości wzajemnej. Należy się jednak liczyć z tym, że w takim domu zamieszka np. zazdrość i ona boleśnie podzieli domowników. Idąc za Chrystusem, napotykać będziemy nierzadko na drwiny, uśmieszki, wyzwiska i obmowy. Ale to nic, bo cel szczytny, bo gdy będziemy przy Chrystusie, nic nam nie będzie grozić, Chrystus nas umocni.