Liturgia czwartej niedzieli Wielkiego Postu, zwanej Niedzielą Radości, przypomina nam o tym, że konieczne jest ciągłe odnawianie spojrzenia na wszystko, co nas otacza, i na nas samych. Post, który przeżywamy na progu wiosny, skłania nas do zastanowienia się nad sposobem patrzenia. Możemy koncentrować się na błocie wiosennych roztopów i narzekać na chłodne poranki, ale możemy też cieszyć się pąkami na drzewach i pierwszymi kwiatami oraz dziękować Bogu za ciepłe promienie słońca. Kiedy patrzymy na samych siebie, możemy dostrzegać przede wszystkim swoje ułomności i grzechy i załamywać się pod ich ciężarem, ale warto też zwracać uwagę na małe sukcesy odniesione w codziennym życiu i dziękować Bogu za każdy dobro, które mogliśmy wykonać. Trzeba się uczyć patrzeć dalej, a nie tylko koncentrować się na chwili obecnej. Nasza teraźniejszość musi być ciągle zanurzana w przyszłości: aby dobrze żyć dzisiaj, muszę pamiętać o celu, do którego zdążam. Pan Jezus w nocnej rozmowie z uczonym Nikodemem tłumaczył mu, jak należy odczytywać znaki, które Bóg zostawia na drodze człowieka. I jak wiele zależy od właściwego odczytywania tych znaków każdego dnia. Przypomniał mu wydarzenie z czasów wędrówki narodu wybranego przez pustynię, kiedy to Bóg dopuścił na Izraelitów plagę jadowitych węży, ale równocześnie nakazał Mojżeszowi postawić wysoki pal i umieścić na nim podobiznę węża. Dla ocalenia od śmierci wystarczyło, aby ukąszony spojrzał z wiarą na węża. Chodziło nie tyle o prosty gest zwrócenia się do węża, ale o dostrzeżenie oczyma wiary mocy Bożej płynącej z wypełnienia tego łatwego nakazu. Ilu Izraelitów z tego skorzystało, nie wiemy.