Czerwiec to przed wakacjami ostatni miesiąc z „dłuższym weekendem” dla niektórych. Procesja to przeżytek, a z tymi kwiatami to już przesadzają, sypią i brudzą ulice i kto ma to potem sprzątać? To zdanie jednej strony. Druga strona cieszy się na ten dzień, bo wreszcie można się popisać ślicznym kwiatowym dywanem, ustroić okna i podwórza. Z tych dwu opinii wybieram tę drugą. Chociaż potem, przejeżdżając przez okolice kościołów, jeszcze widzę płatki kwietne rzucone pod nogi Kapłana niosącego Chrystusa. Powtarzamy nasz rytuał, czy może powtarzamy naszą procesję? Trasa pozostaje bez zmian, czy dokonujemy korekt? 19 czerwca to przecież już prawie kalendarzowe lato, brakuje jeszcze tylko kilku dni, ale afery nikt z tego robić nie będzie. Czy będą jak co roku kwietne dywany z kwiatów wiosennych? Przekonamy się już niedługo, krocząc w procesji za służbą liturgiczną, depcząc kwiatki rzucane przez dzieci pierwszo – i wczesno-komunijne przed Najświętszym Sakramentem. Stałym elementem, acz zawsze budzącym najwyższą uwagę i oczekiwanie, są cztery ołtarze, przy których czytane są Ewangelie czterech Ewangelistów. To one właśnie nadają charakteru i stanowią podstawę liturgii procesji. My zaś idziemy, by cieszyć się tym, iż możemy uczestniczyć w Misterium Eucharystycznym, spożywając chleb i wino, które po Przeistoczeniu stają się prawdziwym Ciałem i Krwią Chrystusa Zmartwychwstałego, naszego Zbawiciela. Idąc w procesji, modląc się i śpiewając, chwalmy Pana, a potem zastanówmy się, czy faktycznie uczestniczyliśmy w powtarzanym ceremoniale, czy  zawsze jest tak samo? Nie chodzi o to, jakie dzieci sypią kwiaty, ani o to, że kwiaty są takie rozkwitłe, że inna służba liturgiczna, bowiem to jest normalne. Ale co się zmieniło? Gdzie są młodzi, przecież jeszcze w ubiegłym roku zdawali maturę, a teraz? Oni z powodu problemów finansowych opuścili nas i nasze środowisko, by poza granicami kraju szukać „lepszego życia”.