Dla chrześcijan najważniejsze jest przykazanie miłości. Natomiast jeśli ktoś skrupulatnie przestrzega wszelkich praw, nie przepajając ich miłością, jest daleki od prawdziwej pobożności. Jest to pobożność pozorowana, na pokaz, która prowadzi do zakłamania osobowości. Nie dopuszcza do siebie, że niestety najbardziej oszukuje nie innych, ale  siebie samego. Przy takiej postawie człowiek nigdy nie spotka się z Bogiem. To do takich ludzi odnoszą się słowa Jezusa skierowane do faryzeuszy o grobach pobielanych, które na zewnątrz są piękne, a w środku pełne nieczystości. Skrzywienie, które Jezus wytykał niektórym faryzeuszom, polegające na przywiązywaniu nadmiernej wagi do czystości zewnętrznej zamiast czystości serca, powtarza się także dziś. Martwimy się bardziej zanieczyszczeniem atmosfery, wody, dziurą ozonową, tymczasem wokół zanieczyszczenia serca panuje cisza. Kto na przykład zastanawia się nad zanieczyszczeniem prawdy za sprawą przekręcania informacji? Czy my, bardzo uważający na to, co wchodzi do naszych ust (produkty świeże, a nie przeterminowane), ale nie przykładając wagi do tego, co z nich wychodzi (słowa raniące, agresywne), nie zasługujemy na naganę Chrystusa: „Obłudnicy!”? Każdy z nas wie doskonale, że należy przestrzegać przykazań. Tylko prawy człowiek, jak śpiewaliśmy w dzisiejszym psalmie responsoryjnym, zamieszka w domu Pańskim. Bóg nie zmusza człowieka do niczego, ale wskazuje mu, że tylko wtedy, gdy będzie żył według przykazań, osiągnie życie wieczne. Czy jednak człowiek tak do końca jest odpowiedzialny za swoje postępowanie, czy właściwie korzysta z wolności danej przez Stwórcę? Tylko wolny wybór pozwala otwierać się na działanie łaski Bożej. Każdy z nas obiera w życiu pewien „kurs”, system wartości, według których postępuje, precyzuje cel życia.