Obchodząc święto Świętej Rodziny nasze myśli biegną do Nazaretu, gdzie Jezus, Maryja i Józef dzielili los wielu współczesnych sobie rodzin. Tym, co stanowi dla nas przykład, jest miłość, która była w tej rodzinie na pierwszym miejscu. Kiedy patrzymy na Świętą Rodzinę, to przed oczyma stają nam rodziny, w których żyjemy. Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia uświadamiamy sobie jeszcze bardziej ich ważną rolę w naszym życiu.Małżeństwo, które jest sakramentalnym „przymierzem, przez które mężczyzna i kobieta tworzą ze sobą wspólnotę całego życia” (KKK 1601), stanowi fundament rodziny. Życie małżeńskie trzeba programować z Bogiem, a nie na własną rękę. Trzeba zapraszać Go do rodzinnego stołu, rodzinnych rozmów, decyzji, rodzinnej troski o każdego w domu. Z Nim trzeba pochylać się nad chorym, planować swój czas, niedzielę czy wypoczynek. Z Nim oglądać film, korzystać z Internetu, z Nim przyjmować gości. Z Nim przeżywać poczęcie i narodziny kolejnych dzieci i z Nim zamykać oczy tym, którzy udają się do domu Ojca. Jeżeli o tym się zapomina, jeśli nie dopuszcza się Boga do codziennego życia w rodzinie, to rodzina zawsze stanie się „duchową pustynią”. Czasami niezwykle trudno jest nam zdobyć się na serdeczność, miłość synowską, ojcowską, matczyną. Czyżby nowe czasy, w jakich żyjemy, nas odmieniły? Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy pamiętali o takich drobiazgach, jak uśmiech, pogłaskanie, przytulenie. Dbając o swoją rodzinę, dbamy o nasz rodzinny Kościół, o wiarę, o miłość. Na samym początku dzisiejszej Liturgii Słowa Bożego, słyszymy mocne słowa z Księgi Syracha. Te trudne i bolesne dla niektórych słowa są jakby kwintesencją zasady poszanowania rodziny, rodziców. A przecież każdy z nas ma lub miał rodziców, ma lub będzie miał dzieci, prawie każdy z nas będzie rodzicem. Dlatego dobrze jest zapamiętać: „Kto szanuje ojca, długo żyć będzie, a kto posłuszny jest Panu, da wytchnienie swej matce: Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu.” (Syr 3,6.12) Musimy sobie zdawać sprawę z tego, iż miłość to doskonałość, a całe dobro czynione przez nas naszym bliskim, żonie, mężowi. dzieciom, to dobro czynione w imię Jezusa. Św. Paweł mówi: „Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi! Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe w Panu. Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha.” (Kol 3,18-21). Chyba warto przyjąć te słowa jako swoje motto.  Kościół stawia nam Świętą Rodzinę za wzór życia każdej rodziny chrześcijańskiej. W jednej ze swych wypowiedzi bł. Matka Teresa z Kalkuty stwierdziła: „Nigdy nie zapomnę odwiedzin w domu, do którego oddają starych rodziców. Poszłam tam i zobaczyłam, że w tym domu nie brakuje niczego. Mieli piękne rzeczy, ale wszyscy patrzyli w stronę drzwi. I nie widziałam, by ktoś się uśmiechał. Dlaczego ci ludzie, mając wszystko, wciąż patrzą na drzwi? Dlaczego nikt się nie uśmiecha? – zapytałam pielęgniarkę, ponieważ przywykłam widzieć uśmiech na twarzach naszych ubogich nawet wtedy, gdy umierali. Tak jest prawie codziennie – odpowiedziała. Czekają, mają nadzieję, że syn czy córka przyjdą ich odwiedzić. Boli ich, że o nich zapomniano. Właśnie tu jest miejsce na miłość. Ten rodzaj ubóstwa zakrada się do naszego domu właśnie wtedy, gdy zapominamy o miłości (…). Byłam zaskoczona, widząc, że na Zachodzie tak wielu młodych ludzi zażywa narkotyki. Próbowałam znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Odpowiedź brzmi: bo w rodzinie nie mają nikogo, kto by na nich czekał. Ojciec i matka są zapracowani, nie mają czasu. Młodzi rodzice są w pracy, a dziecko idzie na ulicę, gdzie w coś się wplątuje”.  Kolejnym ważnym stwierdzeniem bł. Matki Teresy w dziedzinie relacji w rodzinach to słowa: „Im dłużej pracuję, tym bardziej się przekonuję, że najgorszą plagą ludzkości jest choroba odrzucenia – poczucie, że jest się niechcianym. Na wszystko w końcu znajduje się lekarstwo. Można wyleczyć już trąd, można wyleczyć gruźlicę. Ale na chorobę odrzucenia nie ma i nie będzie lekarstwa. Chyba że znajdzie się ktoś, kto poda rękę”.Jak to się stało, jak bł. Matce Teresie udało się zrobić tyle dobrego? Przecież my też chcemy i staramy się czynić dobro, ale różnie to wychodzi. Co na to bł. Matka Teresa? „Prawdziwa miłość zaczyna się w domu. Bardzo łatwo jest słowami okazywać miłość do ludzi gdzieś daleko, za granicą, i nie umieć żyć w miłości ze swoim rodzonym bratem i siostrą. To nie znaczy, że nie możecie się ze sobą nie zgadzać. Dzięki Bogu każdy z nas jest kimś innym i dlatego mamy czasem odmienne punkty widzenia. Ale to znaczy, że pomimo tych różnic łączy was miłość, a miłość do Boga, która jest między wami, jest w tym najważniejsza. Oznacza to, że wspieracie się wzajemnie i pomagacie sobie. I jeśli zdarzy się kłótnia, to przyjdzie też czas na pojednanie. Pojawiają się zranienia, ale jest też czas na przebaczenie. Wtedy uczymy się, jak świętować Bożą miłość, która jest między nami. Będziemy do tego zdolni wówczas, gdy będziemy się modlić. Nauczymy się kochać naszą rodzinę, nauczymy się akceptować nie tylko samych siebie, ale także naszych krewnych takimi, jakimi są, i patrzeć na nich tak, jak widzi ich Bóg. On chciał ich istnienia. Miłość jest naprawdę trudna, a miłość we własnej rodzinie należy nieraz do najtrudniejszych. A zatem nauczmy się kochać w domu, bo jeśli tam będziemy umieli kochać, to będziemy umieli kochać gdzie indziej i rozsiewać wokół siebie Bożą miłość”. Prośmy, aby Jezus, Maryja i Józef błogosławili i chronili nasze rodziny, wszystkie rodziny na świecie, aby panowały w nich spokój i radość, sprawiedliwość i miłość, a przede wszystkim pokój, który Chrystus przychodząc na świat przyniósł w darze nam wszystkim, całej ludzkości. Z tą nadzieją wkroczmy w Nowy Rok.

Red.