Święty Franciszek, którego uroczystość obchodzimy w niedzielę 4 października był człowiekiem prostym, otwarcie się do tego przyznawał i chociaż nie można mu odmówić pewnego wykształcenia, to prawdą jest, że Święty bardziej myślał stylem mistyka, improwizującego pod natchnieniem łaski, niż według kategorii teologicznych. W jego życiu dominował woluntaryzm o  wybitnie aktywnym, konkretnym i afektywnym charakterze oraz poetyckiej wrażliwości. Mówiąc o nim, jako o twórcy nowego kierunku w teologii duchowości, nazwanego później jego imieniem, mamy na myśli jedynie inspirującą jego rolę, a nie jakiś naukowy i  uporządkowany system teologicznych twierdzeń jego autorstwa. Bez niego jednak teologia szkoły franciszkańskiej, teologia św. Antoniego z  Padwy, św. Bonawentury, bł. Jana Dunsa Szkota czy św. Bernardyna ze Sieny nie miałaby miejsca.
Dla tych wielkich teologów natchnieniem w  studiowaniu, w ich teologicznych dociekaniach, była właśnie prosta pobożność pokornego brata mniejszego Franciszka. Pod tą pokorną prostotą, pod, być może, pewną monotonią tematyki oraz słownictwa zawartego w pozostawionych przez Świętego pismach, kryje się prawdziwa głębia, nierzadko nowych i w pełni oryginalnych idei oraz ujęć dogmatyczno-moralnych.  Centrum życia Biedaczyny jest zawsze Bóg. Jest On wszechmocnym Stwórcą, dobrym Ojcem, jest samym najwyższym Dobrem i Miłością – tak brzmi jedna z fundamentalnych myśli teologicznych, prezentowanych przez tzw. franciszkańską szkołę duchowości, której twórcą jest św. Franciszek z  Asyżu. Prawda o Bogu jako o dobrym Ojcu i Stwórcy oraz o jego wszechogarniającej Miłości głęboko zakorzeniona jest w Piśmie św., a  w  sposób szczególny podkreślana na kartach Nowego Testamentu, zwłaszcza Ewangelii. Św. Franciszek na nowo odkrył tę prawdę dla świata. W przesłaniu ewangelijnym widoczny jest wyraźny tryptyk. Pierwszą część tryptyku stanowią słowa: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie” (Mt 11, 25-26). Chrystus wychwala Ojca za to, że tajemnice Królestwa, Boże prawdy objawił przede wszystkim nie mędrcom, nie pyszałkom, ale ludziom prostym i pokornym. Bóg stawia zawsze na pokornych. Pysznym się sprzeciwia, a pokornym daje łaskę.  Bóg lubuje się w ludziach pokornych i ma w nich upodobanie. Takim objawia tajemnice swego Królestwa. Tacy lepiej rozumieją sens życia, piękno świata. Druga część dzisiejszego ewangelicznego tryptyku to słowa: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28). Najpierw – retoryczne pytanie: czy jesteśmy utrudzeni i obciążeni? Tak! Na pewno! Co cię najbardziej obciąża?  Twoim ciężarem są twoje wady, których nie możesz się pozbyć, z którymi sobie nie radzisz; twoje słabości, które cię przygniatają i szkodzą twoim bliskim. Twoim ciężarem jest drugi człowiek, który cię drażni, denerwuje, na którego ciągle narzekasz, z którym nie możesz się dogadać. Twoim ciężarem jest twoja choroba, która daje o sobie znać. Twoim ciężarem są zmartwienia, niepokoje, trudne problemy dnia codziennego związane z twoją pracą, twoim domem, twoją rodziną. Gdzie szukasz pomocy?  Szukaj więc pomocy, ochłody u samego Chrystusa. Jak to robić? Próbuj się lepiej modlić, wstępuj częściej do kościoła i pytaj: Panie Jezu, jak mnie widzisz? Co o mnie sądzisz? Co mam w sobie zmienić, abyś był ze mnie zadowolony? Tobie powierzam wszystkie moje utrudzenia i obciążenia. Podejmujemy słowa z trzeciej części tryptyku: „Weźcie Moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo Moje jest słodkie, a Moje brzemię lekkie” (Mt 11, 29-30). Dziś wielu ludzi próbuje zdjąć z siebie jarzmo Chrystusa, zrzucić Jego brzemię, brzemię Bożych przykazań. Ewangelia niesie wyzwolenie. Boże Przykazania są naprawdę słodkim jarzmem. Obowiązki wynikające z Bożego prawa to lekkie brzemię. Jezus stoi po naszej stronie, gdy mówi: „Weźcie jarzmo Moje na siebie… jarzmo Moje jest słodkie, a Moje brzemię lekkie” (Mt 11, 29-30). Nie szukaj lepszej recepty na życie, bo jej nie znajdziesz nigdzie. Chrystus się najlepiej zna na życiu. On ma najlepsze recepty na wszystko. Radź się Chrystusa. Jeśli chcesz wygrać życie, i doczesne i wieczne, bierz jarzmo Chrystusa i nieś Jego brzemię. Ewangelia wyzwoli cię z twego przygnębienia. Ewangelia Chrystusa upiękni twoje życie. Życzę ci, abyś się przekonał, jak słodkie jest jarzmo Chrystusa i jak lekkie jest Jego brzemię. Wpatrujemy się we Franciszka, którego widzimy dzisiaj biorącego krzyż i idącego za Jezusem. W krzyżu wyrytym na ciele Biedaczyny kontemplujemy wypełnienie i pełną realizację owego „pójścia za Panem”: naśladowanie Chrystusa jest z całą pewnością drogą do miłości, ale jest też przede wszystkim i zawsze kroczeniem z miłości! Wsłuchując się w Słowo Boga rozumiemy teraz, iż tajemnica strzeżona w tym miejscu, nie pozwala nam być tylko i wyłącznie gapiami. To misterium nas dotyczy i mobilizuje. Dotyczy nas, bo jesteśmy uczniami Chrystusa. Dotyka nas łaską tajemnicy miłości, której nigdy nie zabraknie. Franciszek chce nas tym swoim doświadczeniem pociągnąć ku dobru, poprowadzić do Chrystusa, rozkochać nas w Nim.Z wołanie święte w tym uroczystym dniu wypełnia radością i wzruszeniem nasze dusze; uświadamia nam też tę prawdę, że potrzebujemy jeszcze Franciszka. Tak, bracie Franciszku, potrzebujemy cię! Świat cię potrzebuje! Potrzebujemy cię, byś nas stale uczył tej wielkiej prawdy, że nie można poznać Boga i Jego spraw bez wejścia wpierw w relację osobistą z Chrystusem. Potrzebujemy cię, bo uwierzyłeś w miłość, która niweczy znaki śmierci obecne w świecie: w twoich i w naszych czasach również. Potrzebujemy cię, by odkryć na nowo godność i wielkość naszego ciała, które jest obrazem Boga, zostało przyjęte przez Chrystusa, ukrzyżowane, by dać nam życie, życie wieczne. Potrzebujemy cię, wierny naśladowco, byśmy mogli każdego dnia powtarzać nasz wybór wędrowania za Jezusem, ubogim i pokornym, wędrowania z miłości. Potrzebujemy cię, bracie Franciszku, Stygmatyku z Alwernii, by móc nieść dzisiejszemu człowiekowi wiarygodne znaki Miłości ukrzyżowanej, Miłości niekochanej, Miłości, która wszystkim się udziela, Miłości, która nawraca, która odradza, która przemienia. Potrzebujemy cię, by każde stworzenie odkryło sens swego istnienia, powołanie do bycia chwałą Stwórcy. Potrzebujemy cię, bracie Franciszku, „ikono Jezusa ukrzyżowanego”, bo – tak jak ty – łakniemy miłości, pragniemy Chrystusa.
Red.