O ludziach chciwych i bogatych, których utuczone żądzą serca doprowadziły do potępienia oraz mordu na sprawiedliwym, Jakub wypisuje złowieszcze wyroki. Uderza w indywidualne sumienie, a nie strzela z armat do Bastylii czy z Aurory na Pałac Zimowy. Chrześcijaństwo nigdy nie walczyło z systemami, ale ze zwyrodniałym sumieniem człowieka, nie z niewolnictwem, tylko ze zniewoleniami, ponieważ nie byłoby niewolnictwa, gdyby ludzie uwolnili się od własnych zniewoleń. Rewolucje są jedynie zamianą tyranów na gorszych niż poprzednicy. Nie da się zmienić rewolucyjnie społecznej niesprawiedliwości, ale można przekonać człowieka, by zrezygnował z wyuczonej niesprawiedliwości. Jezus odwodzi apostołów od sporu z człowiekiem, który wyrzucał złe duchy i kieruje ich uwagę na ich własne ręce, oczy i nogi. Niech przyjrzą się sobie samym, zanim zaczną oceniać kogokolwiek! Trudniej zdyscyplinować swoje sumienie niż drugiego człowieka, bo każdy wstydzi się prawdy o sobie, jakby była kłamstwem. Słowo Boga to rozpalone do czerwoności ostrze, które kusi do straszenia innych i odpycha, gdy się ma zadać cios własnej pożądliwości, chciwości czy pysze, ukrytymi pod symbolami oka, ręki czy nogi. Są grzechy, z którymi zrośliśmy się jak z własnymi kończynami, bez których życie wydaje nam się okaleczone. Trzeba jednak zadać cios, jeśli chcemy nie tylko siebie uratować. Kto dziś wyobraża sobie życie bez nieuczciwości albo bez walki o własne racje, albo bez rozwiązłości? Kto potrafiłby odciąć się od korzyści finansowych, gdyby dowiedział się, że za nimi stoi ludzka krzywda, albo są efektem oszustwa? Kto dziś nie wykorzystałby okazji do cudzołóstwa i wycofał się z kuszącej propozycji? Tylko te słowa są prawdziwe, które irytują nasze sumienie, a tych Jezusowi nie brakowało.