„Zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa” (Flp 3,12). Pod Damaszkiem Paweł złożył broń. Nie mógł oprzeć się Temu, kto pokochał go od tego stopnia, że oddał za niego życie. Wiara nie jest ideą, ale przemieniającym spotkaniem. Czasem bardzo bolesnym. Upadek pod Damaszkiem stworzył nowego Pawła. Jak do tego doszło? Po pierwsze nagle. To było totalne zaskoczenie. Po kilku latach Apostoł napisze: „Bóg może swoją mocą uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy” (Ef 3,20). Nie wiemy, czy spadł z konia czy z wielbłąda. Na pewno upadł na ziemię. To obraz człowieka, który stracił panowanie nad sobą, nie potrafi już iść dalej o własnych siłach, nie jest w stanie kierować swoim życiem. Paweł spotyka Jezusa zmartwychwstałego, który zwraca się do niego osobiście, bezpośrednio, po imieniu. Ambitny „zbawiciel” świata odkrywa w Jezusie siłę większą niż cała reszta: pokorną miłość Boga, miłość gotową na wszystko, miłość ukrzyżowaną, pokonującą zło dobrem. Imię, które wydawało mu się przekleństwem, staje się błogosławieństwem. Paweł uznaje swoją porażkę, podpisuje bezwarunkową kapitulację. Nie chce już sam zbawiać świata. Pyta pokornie: „Co mam czynić, Panie?”. Chce być tylko sługą i świadkiem Jezusa Chrystusa. Bez Damaszku nie ma Apostoła Pawła, nie ma jego misji. Bóg wziął go w swoje dłonie niczym miecz, którego już nigdy nie wypuścił.Święty Paweł był człowiekiem, który na własnej skórze przekonał się o potędze Bożego miłosierdzia. Z mordercy, który dyszał żądzą zabijania uczniów Jezusa, przemienił się w misjonarza, który chciał dojść z Ewangelią na krańce świata. Podczas tegorocznego Adwentu w każdą niedzielę zatrzymujemy się przed jedną z bazylik, aby duchowo przejść przez jej Święte Drzwi i odczytać ich znaczenie w Roku Miłosierdzia. Za nami już bazyliki watykańska i na Lateranie. Dziś pora na św. Pawła za Murami. Święte Drzwi w bazylice św. Pawła kierują myśl najpierw w stronę Apostoła Narodów. Dla Szawła Brama Miłosierdzia otworzyła się pod Damaszkiem, kiedy leżał w pyle drogi, oślepiony, bezradny jak dziecko. Jakiś czas wcześniej przypatrywał się z satysfakcją, jak kamienowano Szczepana. Umierający męczennik modlił się za swoich prześladowców, a więc także za Szawła. Jego modlitwa została wysłuchana. Zmartwychwstały Jezus pojawia się na drodze prześladowcy Kościoła z pytaniem pełnym bólu: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?”. Co się wtedy działo w sercu tego dumnego faryzeusza? Miłosierdzie Boga wywraca czasem nasz świat o 180 stopni. Burzy domki z kart, które ustawiamy w przekonaniu, że to słuszne i wiekopomne dzieła. Rok Miłosierdzia to rok nawrócenia. Stary Szaweł w nas niech umrze, niech się narodzi nowy Paweł, uczeń misjonarz. Dzielimy historię świata na tę przed Chrystusem i tę po Chrystusie. Tak też mógł podzielić swoje życie św. Paweł. Kim był przed Chrystusem? Gorliwcem, któremu zależało na doskonałym wypełnieniu Bożych przykazań. Prawo Mojżeszowe było dla niego tak ważne, że przesłoniło samego Boga. Ktoś może tak się skoncentrować na własnej doskonałości, że staje się ślepy na innych, a nawet na Boga. O tym „doskonałym” Szawle św. Łukasz napisał, że „siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” (Dz 9,1). Pycha zaślepia rozum i znieczula serce. „Świętość” Szawła była karykaturą świętości, której chce Bóg. Odkrył to pod Damaszkiem, zatrzymany przez Jezusa w chwili, gdy szykował kolejne zbrodnie „w obronie Boga” (skąd my to znamy?). Zrzucony z siodła, narodził się na nowo. Szaweł przemienił się w Pawła. Zaczął się nowy etap jego życia, czas „po Chrystusie”. „Bóg może swoją mocą uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy” (Ef 3,20). Paweł wiedział, co pisze. Boże miłosierdzie przychodzi jako łaska, dar, niespodzianka. Chrystus pokazał mu, że Bóg jest po stronie prześladowanych, że utożsamia się z nimi. Miłość nie posługuje się przymusem. Paweł doznaje wstrząsu.Postanawia stać się sługą i świadkiem Jezusa Chrystusa, którego wcześniej prześladował. Bóg wziął grzesznika w swoje dłonie i uczynił go narzędziem swojej łaski. Przez Bramę Miłosierdzia na drodze do Damaszku Szaweł wszedł w nową rzeczywistość. Znalazł się w Kościele, czyli wspólnocie cudownie ocalonych przez Jezusa. Każdy z nas ma swój Damaszek. Moment przełomu. Niekoniecznie jest to tak spektakularne wydarzenie. Zostaliśmy, w zdecydowanej większości, ochrzczeni jako dzieci. Ale także w życiu człowieka wychowanego od dzieciństwa w wierze konieczny jest moment świadomej decyzji, wyboru, powierzenia swojego życia Jezusowi. Może bowiem nam, tradycyjnym katolikom, zagrażać Szawłowe przekonanie o tym, że sami wypracujemy sobie świętość i zbawienie. Bramą Miłosierdzia może być dla mnie jakieś przeżycie po ludzku strasznie trudne. Bywa, że upadek lub cierpienie jest zarazem momentem łaski, w której Bóg łamie naszą pychę, niweczy poczucie samowystarczalności. Zaczynamy rozumieć, że tylko Bóg może nas uratować. Paweł w swoich listach stał się piewcą Bożej łaski i znaczenia wiary. Silnie akcentował, że sama sprawiedliwość nie wystarczy. Gdyby Bóg liczył się z nami wedle czystej sprawiedliwości, nie mamy szans. Istotą misji Jezusa było objawienie Boskiego zmiłowania nad światem, czyli Bożego miłosierdzia, przebaczenia, nowej szansy, nadziei na odnowę. Papież Franciszek w bulli zapowiadającej Rok Miłosierdzia wspomniał postać św. Pawła. Napisał: „Zanim spotkał Chrystusa na drodze do Damaszku, jego życie było poświęcone w sposób całkowity osiągnięciu sprawiedliwości z Prawa. Nawrócenie dokonane przez Chrystusa doprowadziło Pawła do wywrócenia jego wizji aż do takiego punktu, że w Liście do Galatów napisał: »My właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków« (2, 16). Jego zrozumienie sprawiedliwości zmieniło się radykalnie. Paweł kładzie teraz na pierwszym miejscu wiarę, a nie Prawo. To nie zachowywanie prawa zbawia, ale wiara w Jezusa Chrystusa, który wraz ze swoją męką i zmartwychwstaniem niesie zbawienie razem z miłosierdziem, które usprawiedliwia. (…) Miłosierdzie nie jest przeciwne sprawiedliwości, lecz wyraża zachowanie Boga w stosunku do grzesznika, któremu to ofiaruje kolejną możliwość okazania żalu, nawrócenia i uwierzenia”. Jan Paweł II pokazał tę prawdę, opierając się na przypowieści o synu marnotrawnym. Otóż zgodnie z logiką samej sprawiedliwości syn, który roztrwonił majątek ojca, powinien odpracować i oddać ojcu dług (o ile to w ogóle możliwe). Ponadto syn dotknął i obraził ojca całym swoim postępowaniem. Syn marnotrawny jest tego świadomy, widzi utraconą godność i prawidłowo ocenia miejsce, jakie powinien zająć w domu ojca. Chce być zwykłym sługą. Ale kochający ojciec przywraca mu godność syna, decyduje się więc na przekroczenie sprawiedliwości przez przebaczenie i miłosierdzie. Ojciec widzi, że syn się nawrócił. Miłosierdzie nie jest samym tylko współczuciem. „Miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku”, napisał Jan Paweł II. Franciszek zauważa: „Jeśli Bóg zatrzymałby się na sprawiedliwości, przestałby być Bogiem i stałby się jak wszyscy ludzie, którzy przywołują szacunek dla prawa. Sprawiedliwość sama z siebie nie wystarczy, a doświadczenie uczy, że odwoływanie się tylko do niej niesie ze sobą ryzyko jej zniszczenia. Z tego też powodu Bóg przekracza sprawiedliwość miłosierdziem i przebaczeniem. To nie oznacza umniejszenia sprawiedliwości bądź uczynienia jej zbędną, wręcz przeciwnie. Ten, kto błądzi, będzie musiał ponieść karę. Tyle że to nie jest koniec, ale początek nawrócenia, ponieważ doświadcza się czułości przebaczenia”.

Red.