Trzy obrazy, z którymi dzisiaj się spotykamy podczas Liturgii Słowa, wzajemnie się przenikają, zazębiają, są tak bardzo związane ze sobą. Obraz pierwszy: Abraham proszący o miłosierdzie dla skazanych na zagładę ludzi, szukający sprawiedliwych. Obraz drugi: jak ojciec uczy swoje dzieci, tak Jezus uczy modlitwy do Ojca – Boga. Obraz trzeci: przykład właściwej postawy każdego z nas wobec Tego, który nam przebacza, który nas kocha. Aby coś otrzymać, trzeba poprosić. Aby kupić, trzeba zapłacić. Ale w jaki sposób coś otrzymać od Boga? Jedyną możliwość stwarza modlitwa. Bóg niczego nie sprzedaje, ale w swej nieskończonej miłości dla ludzi daje, gdy prosimy, modląc się. Wiedział o tym Abraham – widzimy go dziś proszącego w imieniu mieszkańców Sodomy, których za grzechy i winy czeka zagłada. Bóg mimo wszystko pragnie ich ocalić, a sam Abraham, zdając sobie sprawę z miłosierdzia Bożego, próbuje „utargować” jak największą liczbę uratowanych z miasta bezprawia. „O, nie dopuść do tego, aby zginęli sprawiedliwi z bezbożnymi, aby stało się sprawiedliwemu to samo, co bezbożnemu! O, nie dopuść do tego! Czyż Ten, który jest sędzią nad całą ziemią, mógłby postąpić niesprawiedliwie?” (Rdz 18,25). Sam Bóg, w osobie Jezusa Chrystusa nauczył nas modlić się do Ojca. Mówi o tym dzisiejsza Ewangelia. Właśnie w niej Jezus Chrystus uczy nas, jak mamy rozmawiać z Bogiem, jak do Niego się modlić. Uczy nas najważniejszej modlitwy – Modlitwy Pańskiej.