Jesteśmy gadułami. Praktycznie już w kilka miesięcy po urodzeniu zaczynamy gaworzyć, a później, w miarę upływu czasu,  coraz bardziej poprawnie tworzymy słowa, zdania, opowieści. Niektórzy potrafią ze swoich słów uczynić miecz obosieczny, inni tworzą arcydzieła literackie. Są też tacy, którzy wysługują się cudzymi słowami, wkładając je w swoje usta, i tacy, którzy w usta innych wkładają słowa przez nich nie wypowiedziane. Czym zatem są nasze słowa? To już od nas samych zależy: mogą być wyrazem miłości, ale mogą też być śmiertelną bronią. Dzisiaj jednak o Słowie pisanym dużą literą, o Słowie Bożym, które nam przecież towarzyszy od urodzenia do śmierci, od chrztu po pogrzeb. Prorok Izajasz, przypominając znaną wszystkim zależność urodzaju od opadów, mówi o skuteczności Słowa Pańskiego: „…słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa.” (Iz 55,11).