Wokół Jezusa gromadziły się rzesze ludzi. Spragnieni byli słowa, jakie im Jezus głosił. Przychodzili także, by szukać uzdrowienia duszy i ciała. Jak mówi Ewangelista: „Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił”. Możemy sobie wyobrazić, jak bardzo był zajęty. Ale nie dał się pochłonąć do końca szaleńczej aktywności. „Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne i tam się modlił”. Wiedział, jak wielu jest jeszcze nieuzdrowionych, że tylu przychodzi do Niego ze swoimi bolączkami, tylu przecież cierpi po dziś dzień, na całym świecie – a jednak usuwał się w cień, aby trwać na modlitwie. Nawet Jezus potrzebował czasu dla siebie, odpoczynku, modlitwy. Potrzebował przede wszystkim kontaktu ze swoim Ojcem i to był sekret Jego ogromnej mocy i skuteczności działania. My także potrzebujemy kontaktu z Bogiem, aby naładować się Bożą energią, która pomaga pełniej i sensowniej żyć. Dzisiejszy człowiek popada, jak nigdy dotąd, w różnego rodzaju depresje, gubi się w życiu. A to dlatego, że zagubił nieraz zdolność kontaktu z Bogiem, zastępując go różnego rodzaju „liturgiami”, choćby przed telewizorem, na stadionie czy w galerii handlowej. Wydaje się, że współczesnemu człowiekowi najbardziej potrzeba refleksji, czyli zastanowienia się i rozmyślania nad samym sobą, nad wartością i celem swojego życia, wybiegającym daleko poza ziemię. Godne podziwu są często nasze poświecenia dla innych. Ale potrzebujemy też troski o samych siebie, chwili odpoczynku, spokoju. Potrzebujemy czasu, aby wznieść myśl do Boga, aby w jego świetle wszystko poustawiać w swoim życiu na właściwym miejscu.